Dzisiaj przypomniał mi się incydent ze szkoły podstawowej cudowne lata 70- te.
Czasy Komunistyczne czasy Pana Edwarda Gierka czasy kiedy kilo cukru kosztowało 10.50 zł a chleb Zakopiański 6,60 zł a kilo cukru 10.50 zł . Pamiętam te ceny bo one były wszędzie takie same. Nie mogło być tak że w jednym sklepie kosztuje cukier 10,50 a w innym np 11 zł to było nie do pomyślenia. Ja najbardziej lubiłam kupować chleb Lecytynowy za 4,40 był z foremki prosiłam panią ekspedientkę by mi pokroiła bo razem z koleżankami w drodze na religie zajadałyśmy się tym chlebem . Wtedy religia nie była w szkole jedynie w parafialnych salkach katechetycznych. Moja Parafia to Najświętszego Serca Jezusowego a salka byłą na ulicy o nazwie jakże odświętnej nazwy bo 1- Maja Komunistyczne Świętu Pracy"
W podstawówce to ciągle były czyny społeczne gonili nas do robienia klombów przyulicznych nasza klasa to miała przydział na ulicę Sienkiewicza teraz tam jest ZUS ..sadziłyśmy kwiatki
Teraz w tym miejscu jest wszystko zadeptane istne klepisko Czasem chłopaki olejna malowali plot , zbierało się śmieci , liście grabiło a nawet sprzątało nauczycielom po remoncie ich mieszkania.. Nie było nudy fajnie było..
Na takim sprzątaniu była frajda zostawiała nam pani ciastka na poczęstunek i soki...
Poza tym z tego co pamiętam to te prace społeczne były normą i nikogo nie dziwiło że klasa idzie z łopatami i grabiami w teren.. Pozdrawiam /alboż/
środa, 22 kwietnia 2015
Wspomnienia Aliny 1/ Dziadek Andrzej i babcia Kazimiera
1/ Dziadek Andrzej i babcia Kazimiera
Z tego co pamietam dziadek był z 1904 r a babcia z 1906 . Babcia spokojna uśmiechnięta rozmodlona i prorodzinna .Dziadek energiczny pracowity z poczuciem humory . Mieszkali skromnie ich mały parterowy biały domek pamiętał okupację . Żyli skromnie. Całe ich życie to kuchnia z piecem kredensem miską do mycia wszystkiego i wszystkich blaszanym wiadrem na odpady kanapą stołem kuchennym . Podłoga z desek zawsze na niedziele wypastowana obraz na ścianie Matki Boskiej Nieustającej Pomocy . Pod kredensem była ruchoma podłoga i zejście do piwnicy. W czasie okupacji ta piwnica służyła im za schron. Często tam schodzili .Najczęściej jak Rosjanie wjeżdżali na dzielnicę .
Babcia opowiadała że wszyscy bali się Rosjan , najbardziej rodziny bały się o dziewczyny i kobiety. Tamto wojsko bardzo krzywdziło kobiety.
Z kuchni było wejście do pokoju tam były dwie szafy dwa duże drewniane łóżka a nad nimi nad jednym łóżkiem wizerunek Jezusa Chrystusa Zmartwychwstałego a nad drugim Matki Boskiej w niebieskiej szacie . Z boku na ścianie wisiał wizerunek Pana Jezusa Przemienionego. Do dzisiaj mam ten obraz , dostałam go w prezencie od wujka .Byłam ich najstarsza wnuczką spałam w tym pokoju bardzo często na kanapie która stała obok łózek. Lubiłam to skromne miejsce .Zawsze na mnie czekało.
Oprócz łóżek był gliniany piec stół cztery krzesła nakaslik /taka jakby szafka /tak te szafke nazywaliśmy. i dwie duże szafy nakaslik lustro duże nad nakaslikiem i głośnik na ścianie koło okna.
Zkuchni wchodziło się do sieni, sień miała posadzke z kamienia bylo tam zawsze zimno w niech był kredens który niejako służył jako lodówka , tam babcia przetrzymywała i przechowywał niektóre produkty spożywcze masło mleko. obok kredensu stała beczka w której kisiła się kapusta i bardzo tam nią śmierdziało, a nieopodal były zwykłe schody na strych. W dzieciństwie bałam się chodzić po tych schodach. Zresztą w sieni nie było okna i było tam ciemnawo. Z sieni wychodziło się
na pole i do drugiego pokoju. Drugi pokój był zazwyczaj pusty i zimny.
Drzwi prowadzące na pole były z drzewa dość grubego było do nich duży klucz .W domu tym był spory próg na którym uwielbiam siedzieć. Siedziałam na nim i patrzyłam na krzątających się dziadków, często na nim w lecie spożywałam kanapki z cybuchem lub kożuchem posypanym cukrem. Uwielbiam to . Na tamte czasy to był rarytas, chleb z masłem kożuchem i cukrem. Babcia chowała jedna krotkę brązową więc mleko prosto od krowy tez piłam.
Przed domem babcia miała grządki kwiatowe lubiła żółte kwiaty , stał drewniany trzepak na prawo obok drewniana studnia, a na lewo mała stania mówiliśmy na nią oficyna w niej była krowa i jedna świnka/ Moja pomoc w hodowli zwierząt polegała na tym że prowadzałam krowę na łańcuchu i pasłam na łące i na łąkowych ścieżkach pomiędzy zagonami zbóż. Natomiast co do świnki to co rano z dziadkiem tłukłam ziemniaki specjalnie dla nich gotowane specjalnym dużym drewnianym tłuczkiem. Jak na sześcioletnie dziecko była to dla mnie ciężka praca.
Na przeciw oficyny było 'boisko" tam dziadkowie trzymali sieczkarnie która siekali trawę tam podczas żniw dziadek z wujkami cepami młócili zboże na kamiennym klepisku, trzymali tam tez narzędzia, to pomieszczenie było całe z desek z desek tez był szopa w której trzymano siano i słomę zwożoną po żniwach. Oczywiście nie było ubikacji w domu tylko była jak na te czasy tradycyjny na polu wychodek w pobliżu był skład gnoju dół z gnojówką i kompost .
Obok domu babcia uprawiała grządki sadziła i siała tam warzywa były drzewa owocowe . Moje ulubione drzewo to jabłoń lubiłam siedzieć na jabłoni i patrzeć na świat z góry , łatwo mi sie na nia wchodziło bo była pod jabłonią ławka z oparciem i stół z drzewa. W lecie jedliśmy tam posiłki...
Jabłoń ta rodziła i rodzi pyszne soczyste jabłka nazwy nie znam . I chociaż czasem rodziła dużo jabłek tak zwanych robaczywek to i tak były pyszne... Posiadłośc dziadków nazywaliśmy Nosalówką od nazwiska Nosal/alboż/
Z tego co pamietam dziadek był z 1904 r a babcia z 1906 . Babcia spokojna uśmiechnięta rozmodlona i prorodzinna .Dziadek energiczny pracowity z poczuciem humory . Mieszkali skromnie ich mały parterowy biały domek pamiętał okupację . Żyli skromnie. Całe ich życie to kuchnia z piecem kredensem miską do mycia wszystkiego i wszystkich blaszanym wiadrem na odpady kanapą stołem kuchennym . Podłoga z desek zawsze na niedziele wypastowana obraz na ścianie Matki Boskiej Nieustającej Pomocy . Pod kredensem była ruchoma podłoga i zejście do piwnicy. W czasie okupacji ta piwnica służyła im za schron. Często tam schodzili .Najczęściej jak Rosjanie wjeżdżali na dzielnicę .
Babcia opowiadała że wszyscy bali się Rosjan , najbardziej rodziny bały się o dziewczyny i kobiety. Tamto wojsko bardzo krzywdziło kobiety.
Z kuchni było wejście do pokoju tam były dwie szafy dwa duże drewniane łóżka a nad nimi nad jednym łóżkiem wizerunek Jezusa Chrystusa Zmartwychwstałego a nad drugim Matki Boskiej w niebieskiej szacie . Z boku na ścianie wisiał wizerunek Pana Jezusa Przemienionego. Do dzisiaj mam ten obraz , dostałam go w prezencie od wujka .Byłam ich najstarsza wnuczką spałam w tym pokoju bardzo często na kanapie która stała obok łózek. Lubiłam to skromne miejsce .Zawsze na mnie czekało.
Oprócz łóżek był gliniany piec stół cztery krzesła nakaslik /taka jakby szafka /tak te szafke nazywaliśmy. i dwie duże szafy nakaslik lustro duże nad nakaslikiem i głośnik na ścianie koło okna.
Zkuchni wchodziło się do sieni, sień miała posadzke z kamienia bylo tam zawsze zimno w niech był kredens który niejako służył jako lodówka , tam babcia przetrzymywała i przechowywał niektóre produkty spożywcze masło mleko. obok kredensu stała beczka w której kisiła się kapusta i bardzo tam nią śmierdziało, a nieopodal były zwykłe schody na strych. W dzieciństwie bałam się chodzić po tych schodach. Zresztą w sieni nie było okna i było tam ciemnawo. Z sieni wychodziło się
na pole i do drugiego pokoju. Drugi pokój był zazwyczaj pusty i zimny.
Drzwi prowadzące na pole były z drzewa dość grubego było do nich duży klucz .W domu tym był spory próg na którym uwielbiam siedzieć. Siedziałam na nim i patrzyłam na krzątających się dziadków, często na nim w lecie spożywałam kanapki z cybuchem lub kożuchem posypanym cukrem. Uwielbiam to . Na tamte czasy to był rarytas, chleb z masłem kożuchem i cukrem. Babcia chowała jedna krotkę brązową więc mleko prosto od krowy tez piłam.
Przed domem babcia miała grządki kwiatowe lubiła żółte kwiaty , stał drewniany trzepak na prawo obok drewniana studnia, a na lewo mała stania mówiliśmy na nią oficyna w niej była krowa i jedna świnka/ Moja pomoc w hodowli zwierząt polegała na tym że prowadzałam krowę na łańcuchu i pasłam na łące i na łąkowych ścieżkach pomiędzy zagonami zbóż. Natomiast co do świnki to co rano z dziadkiem tłukłam ziemniaki specjalnie dla nich gotowane specjalnym dużym drewnianym tłuczkiem. Jak na sześcioletnie dziecko była to dla mnie ciężka praca.
Na przeciw oficyny było 'boisko" tam dziadkowie trzymali sieczkarnie która siekali trawę tam podczas żniw dziadek z wujkami cepami młócili zboże na kamiennym klepisku, trzymali tam tez narzędzia, to pomieszczenie było całe z desek z desek tez był szopa w której trzymano siano i słomę zwożoną po żniwach. Oczywiście nie było ubikacji w domu tylko była jak na te czasy tradycyjny na polu wychodek w pobliżu był skład gnoju dół z gnojówką i kompost .
Obok domu babcia uprawiała grządki sadziła i siała tam warzywa były drzewa owocowe . Moje ulubione drzewo to jabłoń lubiłam siedzieć na jabłoni i patrzeć na świat z góry , łatwo mi sie na nia wchodziło bo była pod jabłonią ławka z oparciem i stół z drzewa. W lecie jedliśmy tam posiłki...
Jabłoń ta rodziła i rodzi pyszne soczyste jabłka nazwy nie znam . I chociaż czasem rodziła dużo jabłek tak zwanych robaczywek to i tak były pyszne... Posiadłośc dziadków nazywaliśmy Nosalówką od nazwiska Nosal/alboż/
Witam Serdecznie - zapowiedź cyklicznych wspomnień
Witam serdecznie
Jeśli człowiek przeżyje pół wieku to inaczej myśli inaczej. Patrzy na życie z innej perspektywy i na to co się w nim wydarzyło , coraz częściej powraca do wspomnień .
Ma ochotę napisać książkę albo zrobić coś co by zostało dla potomnych. Przecież to co sie wydarzyło już nigdy się nie wydarzy i jest już samym w sobie historią.
Ciągle człowiek mówi sobie , że nie ma czasu albo zastanawia się czy takie pisanie ma w ogóle jaki kol-wiek sens. A czas nieubłaganie biegnie. Tak naprawdę to przecież nie chodzi oto by dużo pisać ale może jednak warto zostawić po sobie ślad i po sprawach niby błahych a jednak ważnych mających wpływ na rozwój i kształtowanie konkretnej osobowości.
Dzisiaj podjęłam decyzję będę zapisywać migawki z mojego życia . Takie zwyczajne zdarzenia ...
Pozdrawiam Alina /alboż/
Każdy mój wpis ubogacę moja grafiką /wykonuje ja w programie komputerowym Paint/ będę dobierać intuicyjnie w zależności od napisanej treści
Jeśli człowiek przeżyje pół wieku to inaczej myśli inaczej. Patrzy na życie z innej perspektywy i na to co się w nim wydarzyło , coraz częściej powraca do wspomnień .
Ma ochotę napisać książkę albo zrobić coś co by zostało dla potomnych. Przecież to co sie wydarzyło już nigdy się nie wydarzy i jest już samym w sobie historią.
Ciągle człowiek mówi sobie , że nie ma czasu albo zastanawia się czy takie pisanie ma w ogóle jaki kol-wiek sens. A czas nieubłaganie biegnie. Tak naprawdę to przecież nie chodzi oto by dużo pisać ale może jednak warto zostawić po sobie ślad i po sprawach niby błahych a jednak ważnych mających wpływ na rozwój i kształtowanie konkretnej osobowości.
Dzisiaj podjęłam decyzję będę zapisywać migawki z mojego życia . Takie zwyczajne zdarzenia ...
Pozdrawiam Alina /alboż/
Każdy mój wpis ubogacę moja grafiką /wykonuje ja w programie komputerowym Paint/ będę dobierać intuicyjnie w zależności od napisanej treści
Subskrybuj:
Posty (Atom)